poniedziałek, 27 czerwca 2022

Zobaczcie, bo warto! #5: "Love, death + robots".

     " - To ustrojstwo nim steruje?
    - Taa... choć aktualnie działa tylko jedna opcja - ta od komendy spi***alaj."

    Tym oto jakże przyjemnym akcentem przechodzimy do kolejnej pozycji na liście. 😉 "Miłość, śmierć + roboty" to seria pojedynczych, dość krótkich odcinkowo opowieści, aktualnie w liczbie trzech sezonów. 

    To, co ją wyróżnia, to fakt, że w ciągu tych trzech sezonów każdy odcinek jest inaczej zrobiony: raz w postaci kreskówki, raz filmu graficznego, innym razem bardziej bajowo... a do tego dosłownie każdy przedstawia zupełnie inną historię. Choć, przyznam szczerze, niektóre ciekawością nie grzeszą, to inne wręcz przeciwnie - wciągają na tyle, że ani się obejrzeć i jest koniec!

    W tym wypadku akurat pozwolę serialowi bronić się samemu, także będzie bez zbędnych opisów fabuły, bo zwyczajnie nie byłabym w stanie opisać każdej z osobna. 😉  Jak najbardziej natomiast nie obejdzie się bez zwiastuna, a cytat, który zapamiętałam (nie wiem, czemu akurat ten 😅) padł już na początku!




poniedziałek, 20 czerwca 2022

Zobaczcie, bo warto! #4: "Timeless".

     Jak zapowiadałam, wracamy do tematyki podróży w czasie. "Timeless" jest dwusezonowym serialem science-fiction z dodatkiem historii, który jako jedyny ze wszystkich pozycji na mojej liście (przynajmniej do tej pory) oglądałam dwa razy i chętnie zobaczyłabym raz jeszcze.

    Wszystko zaczyna się w momencie, kiedy były wojskowy, Flynn, kradnie pierwszy w historii wehikuł czasu, który ma mu posłużyć do zniszczenia USA poprzez zmianę przeszłości. Zostaje wtedy powołany specjalny zespół, stworzony z dyplomowanej historyczki, żołnierza i inżyniera, który brał udział w budowie wehikułu i jako jedyny jest w stanie usiąść za sterami prototypu, by ruszyć w pogoń za Flynnem i zapobiec katastrofie.

    Skutki wywołane pozornie drobnymi zmianami na linii czasu widoczne są już w momencie, kiedy Szalupa wraca do siedziby po swoim pierwszym skoku w przeszłość. 

    To, co spodobało mi się tutaj najbardziej, to sama postać Flynna, zwłaszcza, kiedy oglądałam serial po raz drugi, wiedząc już, co będzie dalej. Okazuje się, że jak na "kryminalistę i psychopatę" nie jest taki, jak się wszystkim z początku wydaje, a jego czyny nie są kierowane wyłącznie własnym szczęściem i egoizmem.

    Jak mówił jeden cytat: "Wiedzieć, co się wydarzy, to jednocześnie dar i przekleństwo". Kto, jak kto, ale On poradził sobie z tą wiedzą i zadaniem idealnie... jak na zło wcielone, próbujące zniszczyć świat. 😉  


    "- Dwa centymetry w lewo i byłoby po mnie. Jesteś tak dobry, czy spisałeś mnie na straty?
    - Chyba jestem tak dobry, Proszę Pani."

    ~ Lucy & Wyatt.

    "- To jest naprawdę fatalny pomysł! Wpadanie do ich siedziby to zadanie dla całej armii, a nie jednego żołnierza!
    - Armii nie ufam, Wyattowi tak."

    ~ Denise & Jiya.

    "- To dzięki Tobie tutaj jestem. To Ty dałaś mi ten dziennik.
    - Niczego Ci nie dałam, nawet nie mam pojęcia, kim jesteś, poza faktem, że chcesz zniszczyć świat!
    - Jeszcze. Ale wierz mi, kiedyś mi go dasz. Inaczej bym go teraz nie miał."

    ~ Lucy & Flynn.

    "- Coś Ci pokaże. Napij się ze mną. No już, zrób mi tę przyjemność... A teraz, powiedz mi - zrobienie tego było Twoim przeznaczeniem, czy wyborem? Tak samo jest z tym dziennikiem. Nie chcesz go pisać, więc nie pisz, po prostu."

    ~ Wyatt.





wtorek, 14 czerwca 2022

Nowe logo Zakątka!

     Uwaga, chwalę się! 😀

    Jak można już zauważyć przy samym wejściu na "teren" Zakątka, zyskał on dzisiaj nowe logo w profilu i tak zwaną favikonę (ten mini kwadracik przy nazwie bloga w oknie zakładki przeglądarki)! Jest Ono dziełem Dymitra, któremu raz jeszcze bardzo dziękuję za tak przepiękny prezent! 😀



   
    Powyżej przedstawiam Logo w większym wydaniu (co byście mogli podziwiać i się zachwycać, jak ja) oraz drugie, w wersji z moim nickiem z Radia.


poniedziałek, 13 czerwca 2022

Zobaczcie, bo warto! #3: "I, Zombie".

     Były podróże w czasie (do których jeszcze wrócimy), czas więc na mały przerywnik na nieco inną tematykę. Kolejna pozycja na liście, tym razem połączenie kryminału i komedii: "I, Zombie".

    To, co wydaje się być tutaj najciekawsze, to nie tyle sama fabuła serialu, do której zaraz przejdziemy, ale to, jak serial jest zrobiony. Niemal każde nowe ujęcie rozpoczyna się od komiksowej wstawki, podobnie z resztą jak Opening.

    Jeżeli chodzi o samą fabułę, główną bohaterką jest była lekarka, a obecna Patolog, Liv Moore, pracująca w kostnicy, by na własne zapotrzebowanie mieć dostęp do mózgów, bez których, jako świeżo stworzona Zombie nie tyle przestałaby istnieć, co całkiem straciłaby kontrolę nad własnym głodem, stając się zagrożeniem dla całego otoczenia. Jednocześnie, odkrywając nowo nabytą umiejętność pomaga Detektywowi Babino w rozwiązywaniu spraw kryminalnych, posiłkując się przy tym mózgami konkretnych denatów, mając w ten sposób dostęp do ich wspomnień, przy okazji przejmując zdolności i nawyki ich zmarłych właścicieli.

    Jak to bywa w takich sytuacjach, by uniknąć ogólnej paniki i nie trafić... w sumie ciężko powiedzieć gdzie, w tym wypadku... Liv stara się zachować swój obecny stan w tajemnicy. Jedyną osobą, która dowiaduje się o Niej jest jej nowy przyjaciel i przełożony z kostnicy, doktor Ravi Chakrabarti, który pomaga w odkryciu tego, jak została przemieniona w nową wersję siebie oraz odnalezieniu lekarstwa na ten stan. 

    Sam powód ukrywania przed światem faktu, że została "pożeraczem mózgów" stawia podstawowe pytania: Jak daleko posunie się w swoich decyzjach i jak dużo (i kogo) będzie w stanie poświęcić, by tajemnica nie wyszła na jaw? Co stanie się w momencie, gdy dowie się, że... nie jest jedyna? Czy mając do wyboru życie pół-umarłej oraz możliwość, by znów być człowiekiem, po wszystkim, co stało się w miedzy czasie... podejmie słuszną decyzję?

    Standardowo przedstawiam kilka cytatów oraz zapraszam do zwiastuna!

    "Jesteś jak pudełko czekoladek. Nigdy nie wiem, co danego dnia mi się trafi."

    ~ Clave Babino.

    "- Aresztowana za kradzież, w sklepie, w Canadzie.
    - Skąd wiesz?
    - Liv jest... jasnowidzką."

    ~ Clave, Ravi & Liv.

    "- Nie wiem, co bierzesz, że tak bardzo boisz się badania i chwilowo nie obchodzi mnie to. Tutaj chodzi o życie Twojego brata, a Ty jedna masz tą samą grupę krwi! Nie wierzę, że tajemnica jest dla Ciebie ważniejsza on Niego."

    ~ Matka Liv.






środa, 8 czerwca 2022

Dzieło w toku...

Dla wszystkich, którzy (tak jak ja) sądzili, że Detektyw jednak nie powstanie... wszem i wobec informuję, że nadal jest plan dokończenia cudnego dzieła mojego życia i nie dam mu się tak łatwo pokonać! 😉

    "Robiąc krok, odwracam się w prawo i idę do następnej sali, pospiesznie zapinając znów ten jeden nieszczęsny guzik marynarki, by znów móc odegrać mój teatrzyk. Po co? Ot, pracując w tym zawodzie, bardzo szybko nauczyłem się jednego, bardzo ważnego – jeżeli osoba przesłuchująca jest spokojna, to podejrzany będzie milczał jak zaklęty. Ale, jeżeli siedzisz przykuty do żelaznego stołu, a nad tobą wisi facet, z bardzo morderczą miną, który nie ma ochoty siedzieć z tobą ani sekundy dłużej, niż to absolutnie potrzebne, jak szybko sam zechcesz wszystko wyśpiewać, by móc wyjść? Otóż właśnie. 
    Na całe szczęście, dzięki mojemu słodkiemu braciszkowi jestem dziś wystarczająco wkurzony. 
    Tak więc, wchodząc do następnej sali, robię dokładnie to samo. Podchodzę szybko do stołu, rzucam teczkę, tak, by wszystko wysunęło się na stół, rozpinam guzik marynarki, po czym, jednocześnie wbijając w niego spojrzenie, nachylam się nam nim i rzucam: 
    - Gadaj. 
    Spogląda na zdjęcia w całkowitej ciszy. Nagle widzę, że rozpoznaje trupa, krzywi się. Widząc to, staram się nie dać po sobie poznać tej nadziei, która właśnie się zrodziła. A może jednak? Może Aleks się pomylił? 
    - Wiem, co mówią o przeczuciu, ale... - przerywa, podnosi na mnie wzrok - ale jak tylko się tam pojawił, wiedziałem, że lepiej będzie jak się zaraz ulotnie. 
    - Znałeś go. 
    Bynajmniej nie było to pytanie. 
    - Taak. Nawet powiedziałbym, że znam, ale... no, sam pan widzi - wskazał gestem głowy zdjęcia. - Szkoda, bo swego czasu był to spoko facet.
    Przyglądam mu się. 
    - Swego czasu? Rozwiń myśl. 
    - Znałem go od bardzo dawna. Zawsze lubił znikać i pojawiać się nie wiadomo kiedy, a to, swoją droga, zawsze zwiastowało kłopoty. Ostatnim razem widziałem go ze dwadzieścia lat temu. Byliśmy świeżo po studiach, więc postanowiliśmy to opić. Pamiętam, że byliśmy wtedy w knajpie... i to ostatnie miejsce, gdzie go pamiętam... 
    - Aż do zeszłego piątku. - dokańczam za niego. 
    Kiwa tylko głową na potwierdzenie. 
    - Wiesz, gdzie był przez ten czas? - zadaje chyba najbardziej głupie pytanie. Sam, do cholery powinienem to wiedzieć. 
    No właśnie. Powinienem. Cały problem w tym, że jakiś niedorobiony idiota zrobił taki syf w tych aktach, że nie wiem nawet jak on się nazywa! 
    Na całe szczęście nie daję po sobie zobaczyć tej frustracji, a on, nie mając pojęcia o tym, co mi właśnie chodzi po głowie, bez problemu pomaga mi w rozwiązaniu tej zagadki. 
    - Aż do zeszłego piątku nie miałem pojęcia. Jak mówiłem, miał tendencje do nagłych zniknięć i powrotów, więc nigdy mnie to nie dziwiło. Dopiero w tej knajpie, spokojnym... spoczynku, czy tak? 
    Kiwam głowa, nie przerywając. 
    - Dopiero tam, kiedy po tylu latach znów go zobaczyłem, dowiedziałem się, skąd właśnie wrócił. Siedział w pie... - kaszle, wyraźnie zmieszany, po czym poprawił się pospiesznie - był do tej pory w zakładzie karnym, o zaostrzonym rygorze, jak to się ładnie ponoć fachowo nazywa. 
    A więc tak? Siedział sobie bidulek w kryminalnym? Ciekawe. Bardzo ciekawe. Kierowany dziwnym ukłuciem... sam nie wiem czego tak właściwe, znów zerkam na trzy, leżące sobie luzem fotografie. Nasz trupek jakby zerkał sobie na mnie, czekając aż odgadnę, w którym właściwie z zakamarków swojej - ostatnio straszliwie ulotnej - pamięci znajdę jego tożsamość, którą, jestem pewien, znam. 
    - Za co siedział? - rzucam pytanie, bez zastanowienia, cały czas zerkając kątem oka na zdjęcia. Kiedy odwracam wzrok znów na tego, którego przesłuchuję, widzę, że chwilę zastanawia się nad tym, czy w ogóle mi odpowiedzieć. 
    Unoszę pytająco brew. Czyżby moje głupie, niekontrolowane pytanie było ogromnym błędem? 
    - A... a czy to ma jakieś znaczenie dla sprawy? - pyta, wyraźnie zakłopotany. 
    - Być może. Więc? 
    - Jak to "być może"? - patrzy na mnie zdziwiony. 
    - Słuchaj, młody... - zaczynam, po czym dociera do mnie, że zmarszczki na jego twarzy, jego wielka postura i ogół wyglądu świadczą o tym, że wcale nie jest znów taki młody. No tak, w końcu sam powiedział - niemal rówieśnik mojego trupka. To sporo tłumaczy. Nie przejmując się niczym, kontynuuję: - To ja tu zadaję pytania, więc jeżeli mówię, że coś jest istotne i chcę to usłyszeć, to tak jest. 
    Patrzy na mnie, po czym wzdycha niechętnie i w końcu mówi coś, co sprawia, że ten dzwon ze wspomnieniami, który gdzieś tam dzwonił, a ja nie potrafiłem go zidentyfikować, odzywa się nagle tak głośno, że choćbym chciał, nie umiałbym go uciszyć. 
    - Aż do tamtego popołudnia Boby - spojrzał na wizerunki denata - siedział za, ponoć nieumyślne, zamordowanie kobiety, która była żoną jakiegoś gliniarza. 
    O kurwa.
    (…)
    - Jeszcze jedno. Gdzie byłeś i co robiłeś w poprzedni piątek, między dwudziestą, a dwudziesta pierwsza trzydzieści? 
    Przełyka nerwowo ślinę. Błądzi spojrzeniem, nie wiedząc, gdzie je zatrzymać. 
    - W motelu. - odpowiada w końcu, tak bardzo wymijająco, jak tylko się da. 
    - A konkretniej? W jakim? Gdzie? 
    - Motel nazywa się "przystań", jest na wylocie z miasta. W sumie można nazwać je granicą między tym miastem, a następnym, bo poza nim, jedyne, co jest po drodze, co kilometry lasu. Nieznośnie długie. 
    - Czy ktoś może to potwierdzić? - pytam, jednocześnie podnosząc się w końcu i sięgając do kieszeni, po ten sam notes i długopis, w którym tamten zapisał mi chętnie wszystko, o co prosiłem. Oczywiście z przyjemnością ignoruję coraz większe zmieszanie mężczyzny, siedzącego naprzeciw mnie. Czekam dłuższą chwilę. Widzę, że bije się z myślami. 
    Oho, dobra, już wiem, kto. I coś mi się zdaje, że On bardzo nie chciałby, żeby to się znalazło gdziekolwiek. No, niestety, chłopie, jak to mówią, kłamstwo... choćbym chciał, nie mam jak ci teraz pomóc. Robiąc coś takiego, należy się liczyć z konsekwencjami.
    (…)"

~ Amnezja Detektywa - fragment.


poniedziałek, 6 czerwca 2022

Zobaczcie, bo warto! #2: "Outlander".

    Tym razem o wyborze tytułu, który pojawi się jako drugi w serii zadecydował rzut kostką. Tak to już jest z moim niezdecydowaniem i umiejętnością szybkiego wyboru, jeśli możliwości jest więcej niż jeden... 😅 Jak wskazała kość, czas na pozycję numer dwa na mojej liście, padło więc na "Outlander".

    Jak poprzednio, również swego rodzaju "tasiemiec". Aktualnie dostępnych jest sześć sezonów, jednak będzie ich przynajmniej jeszcze cztery, z racji tego, że serial opiera się na powieściach Diany Gabaldon, a tych jest aż dziesięć.

    Ogólnie rzecz biorąc (co by postarać się unikać spoilerów...), sama historia jest połączeniem gatunków fantasy, historii (głównie Szkocji i Anglii) oraz romansu. Zaczyna się ona niedługo po zakończeniu II Wojny Światowej, kiedy Claire Randall (sanitariuszka) razem z mężem, Frankiem (historykiem), po pięciu latach życia osobno z powodu trwającej wojny, jadą wspólnie "na wakacje" do Szkocji. Tam Frank organizuje dla nich obojga wycieczkę historyczną, oprowadzając żonę po miejscach, związanych z najbardziej istotnymi wydarzeniami XVIII-wiecznej Szkocji, jednocześnie starając się znaleźć jak najwięcej informacji na temat swojego przodka - Jonathana (Jacka) Randalla, czyli jednego z przywódców armii angielskiej. Jak się później okazuje, wiedza przekazana jej przez męża przydaje się, kiedy Claire nagle znika na pewnym wzgórzu... i budzi się dopiero dwieście lat wcześniej, właśnie w XVIII-wiecznej Szkocji, idealnie w czasie trwającego konfliktu między Szkocją i Anglią. 

    Trafiając tam, Claire stara się przede wszystkim wpasować w obecne środowisko, gdzie kobiety długo jeszcze nie były "brane na poważnie", zwłaszcza te, posiadające dość specyficzny temperament i konkretnie cięty język... oraz umiejętności medyczne, za które w tamtych czasach bardzo łatwo było trafić na stos...

     Na całe szczęście jej wyjątkowy (dla tamtych czasów) charakter nie tylko stanowił zagrożenie dla niej samej, ale również dość szybko zjednał jej wielu sojuszników, co może dziwić w miejscu, gdzie Angielka na terenach Szkocji, jest dosłownie "Sasenack", czyli "Obcą" - w dodatku bardzo niemile widzianą.

    Żeby jednak nie było, że cała historia jest o Niej, jak na "romanse" przystało, mamy również drugą postać główną. W tym wypadku jest to rudowłosy, młody Szkot, James Fraser, który na swoje nieszczęście potrafi wrogów zyskać równie szybko i łatwo, jak lojalnych przyjaciół, nie ma jednak tak bardzo ograniczonego światopoglądu, jak inni. Dodatkowo szybko został samozwańczym obrońcą, niezwykle utalentowanej medycznie Obcej. 

    Sama "fantastyka" niestety opiera się tu jedynie o (nie do końca wyjaśnioną) moc samych Kamienii, które przeniosły kobietę w czasie. Okazuje się jedynie, że jest to "pradawna" magia, z której nie każdy może skorzystać... niekoniecznie świadomie, a która każdorazowo żąda pewnego rodzaju zapłaty.

    Tym sposobem nadszedł czas na kilka cytatów...

    "- Nie musisz się mnie bać. Ani nikogo tutaj, dopóki jestem z Tobą.
    - A kiedy Cię nie będzie?
    - Cóż... wtedy staraj się pamiętać, że trafiłaś w miejsce, gdzie nie lubią Anglików."

     "- Dziwię się, że jeszcze żyjesz. Pewnie masz grubą czaszkę.
    - To prawda. Jest tak gruba, że brakuje w niej miejsca na rozum, jak twierdzi moja siostra."

    ~ James & Claire.

    "Że też musiałeś poślubić, nie dość, że Angielkę, to jeszcze z tak ciętym językiem... i ręką do noża!"

    ~ Pewien szkocki mieszkaniec.

    "- Wszedłeś tutaj z nienabitą bronią?!
    - Uwierz, wszedłem tutaj zupełnie bezbronny... nie po raz pierwszy."

    ~ Claire & James.

    "- Czy parafianom nie będzie to przeszkadzać, nie muszę się "nawracać"?
    - Jeśli zaczną się czepiać... poślę ich do diabła."

    ~ Brianna & Roger.

    Na sam koniec, zapraszam do zwiastuna! 😄



    

      

   

      

sobota, 4 czerwca 2022

Historyczny duet!

     Dobra, z "historycznym" przesadziłam, chociaż... zależy, kogo zapytać. 😆 

    "Okrupnik & deNatka" - taką informację jako pierwszą można było dostrzec na plakacie, zrobionym na jeszcze większym "spontanie", niż sama audycja. Jednak, może zacznijmy od początku.

    Zarówno ja, jak i deNatka... oraz de facto większość stałych bywalców Radia, miało wczoraj okazję przekonać się jak może skończyć się realizacja jednego, durnego pomysłu, rzuconego w eter, kiedy przynajmniej jedna z nas jest wystarczająco stuknięta... a co dopiero obie! 

     Miało być zwyczajne spotkanie u siostry przy kawie i babeczkach (i, żeby nie było, kawa i babeczki były!), skończyło się na rzuconym w eter, pół-żartem: "To co... obiecałam Ci kiedyś duet, więc skoro już tu jestem...". 


Wczorajszy plakat, zrobiony na ostatnią chwilę.

    

    Tak więc rozpoczął się rytuał przygotowań: odpalenie laptopa, ściągnięcie muzyki, upewnieniu się, że ramówka pusta (taak, wiemy, w porę 😅), zajęcie tej ramówki (jeszcze żeśmy się nie na ten dzień wpisały i na szybko trzeba było poprawiać, ale jakby kto pytał, tak miało być!) i szybkie zorganizowanie odpowiedniego plakatu z informacją (na szczęście deNatka w plakaty na poczekaniu umie całkiem dobrze!). To wszystko, na dodatek, w zaledwie godzinę! Do tej pory się zastanawiam, co by było, gdybyśmy miały czas, na odpowiednie przygotowanie tej audycji... o matko!

    Padł nawet swego rodzaju zakład, gdzie, nadal nie wiemy, która z nas wygrała. Mianowicie, uznałam, że wszyscy uciekną po jakichś dziesięciu minutach, Ona natomiast stwierdziła, że jak zobaczą plakat, to nawet nikt nie przyjdzie... a jak się ostatecznie okazało, frekwencja (o dziwo) była całkiem spora. Tak nas to zaskoczyło, żę nawet we dwie miałyśmy problem z nadążaniem za audycją i jednoczesnym czytaniem czatu i panelu pozdrowień... 😅

    W każdym razie, w imieniu swoim i deNatki dziękuję wszystkim obecnym na wczorajszej spontanicznej audycji w duecie - obecność niektórych naprawdę nas miło zaskoczyła! Przy okazji, pozdrawiamy naszą wczorajszą "Słuchaczkę", która mimo kilkukrotnych zaproszeń nie dała się namówić na dołączenie do innych na czacie i wolała pozostać w osławionych "krzaczkach", na odsłuchu i komunikować się z nami przez panel pozdrowień. Nadal jestem ciekawa, kto krył się po drugiej stronie, Słuchaczko! 😉

czwartek, 2 czerwca 2022

"Życie Celta", czyli o Polance i jej autorze.

     Sam temat "Polanki" pojawił się już na Zakątku, natomiast tym razem poprosiłam jej autora: Petrusa (vel Celta) o poświęcenie mi kilku chwil, by móc (zarówno sobie, jak i duszyczkom, które tutaj zaglądają) przybliżyć ten temat nieco bardziej. 😉

    Osobiście do Jej czytelników dołączyłam stosunkowo niedawno, choć nie jestem w stanie "od ręki" wskazać konkretnego terminu. Przez ten krótki czas natomiast blog bardzo mi się spodobał. Jestem, przyznam szczerze, pod wrażeniem tego, jak długo Polanka już funkcjonuje i ilu ludzi skupia w jednym miejscu, co widać wyraźnie po ilości obserwujących ją osób (do których również dołączyłam 😄). 

    Z informacji, które z samej Polanki da się uzyskać wynika, że jej historia zaczęła się w Lutym 2007 roku od notki zbliżonej do osobistego pamiętnika. Aktualnie, oprócz notek tego typu, po polance przetaczają się również informacje na temat Brytyjskiej Rodziny Królewskiej, Irlandii, Historii o różnorakim znaczeniu oraz wielu innych, które można by wymieniać niemal bez końca.

    Tutaj, Petrusie, moje pierwsze pytanie, będące również pewnego rodzaju prośbą. Możesz przybliżyć, czy też przypomnieć, od czego to wszystko się zaczęło? Co natchnęło Cię do stworzenia Polanki i jaki był tego zamysł, w jakim celu ona powstała? Jeśli było wspomniane na Polance, wybacz, umknęło mi. 😅

    Petrus: "To faktycznie było wspomniane na Polance – przypominam tę historię co roku na urodziny bloga 17 lutego, ale chętnie powtórzę ją też tutaj.

    To się wszystko zaczęło w 2006 roku. Wpadła mi wtedy w ręce książka pod tytułem „The Crystal Cave” („Kryształowa jaskinia”), autorstwa Mary Stewart. Była to książka napisana na podstawie legend o czarodzieju Merlinie i królu Arturze. Takie opowieści od dawna mnie fascynują, nic więc dziwnego, że
i tamten tytuł porwał mnie bez reszty.

    Kiedy skończyłem czytać, w mojej głowie zaczęły krążyć różnego rodzaju obrazy i pomysły, które już nie dawały mi spokoju. Jeden z nich powracał do mnie szczególnie często… Rozgwieżdżona noc, na środku polany otoczonej drzewami płonie wielkie ognisko. Wokół ogniska tańczą i śmieją się kolorowo ubrani ludzie. To był pierwszy obraz Polanki, jaki miałem w głowie i w sumie towarzyszy mi on do dzisiaj.

    Problem był taki, że wtedy jeszcze nie wiedziałem, jaką formę mogłoby to wszystko przybrać. Rozwiązanie podsunęła mi kilka miesięcy później przyjaciółka z liceum. Kasia przez pewien czas zakładała różne blogi, w zależności od aktualnego nastroju.

    Czytałem ją i w którymś momencie mnie oświeciło – właśnie tak mogłem skanalizować te wszystkie pomysły, które mnie „męczyły”. Poza tym chciałem mieć też miejsce, w którym mógłbym zachować różne cenne dla mnie wspomnienia czy przemyślenia.

    Znaczący wpływ miały tu również moje wieloletnie marzenia o odwiedzeniu Wysp Brytyjskich. Oprócz tego moja Kochana Babcia – wielka fanka księżnej Diany oraz Królowej. Ona też (zapewne całkiem nieświadomie) troszkę „popchnęła mnie” w tym kierunku ;)

    Zacząłem szperać za odpowiednim szablonem i wgryzać się w temat zakładania bloga – o czym nie miałem w ogóle pojęcia.

    Tym sposobem, 17 lutego 2007 roku, krótko po 13:00, opublikowałem swój pierwszy post na Onecie (który posiadał jeszcze wtedy własną platformę blogową). Moimi pierwszymi Czytelnikami byli Moja Mama, przyjaciele ze szkoły oraz z dawnych czatów fantasy.

    W miarę upływu czasu Czytelników (zarówno tych z „reala”, jak i z innych blogów) zaczęło przybywać. A ja metodą prób i błędów rozwijałem Polankę. Tło, kolory, nagłówek, sposób i częstość pisania. Po reakcji ludzi widziałem, co działa a co nie. I nadal staram się tak postępować. Czytelnicy są najlepszym wskaźnikiem tego, czy to, co robię sprawdza się. Niemniej na samym początku długo mi zajęło, zanim dotarłem do punktu, w którym mój blog stał się taki, jaki od początku chciałem, żeby był.
I w którym byliśmy na równi z niego zadowoleni ja oraz Moi Goście.
😉"

    JA:  Czy zdradzisz, jakie jeszcze masz "przyszłościowe" plany co do Niej? Czy jej tematyka będzie kontynuacją tego, co jest na Niej aktualnie, czy planujesz jakieś wielkie reformy w tym temacie, wprowadzenie czegoś całkiem nowego? 😉

    Petrus: "Raczej będzie to kontynuacja tej tematyki i tego klimatu, jakie są teraz. Poruszam tematy, które mnie pasjonują (Celtowie, Wielka Brytania, Irlandia, szeroko pojęta historia) i które interesują Moich Gości. Od czasu do czasu wprowadzam jakieś drobne nowości, ale nic zanadto rewolucyjnego. Jeśli coś dobrze działa, nie ma sensu tego zmieniać. 😉"

    JA:  Czy tworząc Polankę spodziewałeś się, że po takim czasie nadal będzie tak dobrze funkcjonować, że ludzie nadal będą ją odwiedzać? Mówię tutaj zarówno o stałych bywalcach, jak i tych "nowszych", jak ja. 😅

    Petrus: "Szczerze? Kiedy Polanka powstawała, nie liczyłem, że przetrwa ona choćby kilka miesięcy,
a co dopiero, że będzie „śmigać” jeszcze 15 lat później 😃 Tym bardziej, że na samym początku prawie nie miałem źródeł, z których mógłbym czerpać. Różne strony w necie, czy tematyczne książki – to wszystko zaczęło się pojawiać z czasem.

    Obecnie jestem w tej szczęśliwej sytuacji, że tematów na notki nie brakuje, a ja mam małe grono stałych czytelników, do których raz na jakiś czas dołącza ktoś nowy – tak jak ostatnio Ty czy Natka. Każdy taki nowy Gość pod „Wielkim Dębem” to dla mnie ogromne wzruszenie, świadomość, że robię coś dobrze i potężna zachęta, aby robić to dalej 😊"

    JA:  Odbiegając chwilowo od samego tematu Polanki... z naszej niedawnej rozmowy wynika, że poznaliśmy się około osiem lat temu, poprzez Jedi Order. Powiedz mi, czy zechcesz raz jeszcze opowiedzieć jaki był cel Twojego pojawienia się tam? Czego oczekiwałeś wysyłając formularz zgłoszeniowy do organizacji? 

    Petrus: "„Gwiezdne Wojny” lubię od zawsze i od zawsze chciałem być jak Jedi 😃 Wiesz, mieć Moc, miecz świetlny, przeżywać takie przygody. Na Jedi Order (oraz ich ciemnostronnych odpowiedników: Brotherhood of the Sith) trafiałem w różnych okresach od 2001 roku. Z początku tylko zaglądałem na stronę.

    Ale kiedy w 2014 po raz kolejny trafiłem na stronę JO, uznałem, że może warto zostać dłużej tym razem. W kwietniu złożyłem podanie do Szkoły Przygotowań, zacząłem wchodzić na czat i poznawać ludzi, a we wrześniu zostałem Padawanem 😉

    A czego oczekiwałem? Przede wszystkim chciałem poznać nowych ludzi, zawrzeć nowe znajomości. Wspólnie bawić się w tym unikatowym, starwarsowym klimacie."

     JA: Czy te oczekiwania się spełniły, przynajmniej częściowo?

    Petrus: "Tak. Powiedziałbym, że spełniły się wręcz z nawiązką 😊"

    JA: Jeżeli o mnie chodzi, moja przygoda z JO trwała od Października 2015, aż do (jeśli dobrze pamiętam) 2019 roku
i nie zakończyła się zbyt przyjemnym pożegnaniem w sumie z obydwu stron (choć niektórzy mogą mieć inne zdanie w tym temacie). Jak wiesz, w tym czasie miałam okazję m. in. delikatnie zapełnić sekcję Fanartów oraz Fanficków (tutaj,
w większości współpracując z innymi). Ty z kolei nadal należysz do ich grona. Powiedz mi... czy będąc wewnątrz JO zajmujesz się tym, czym miałeś nadzieję się zająć, dołączając? 

    Petrus: "Będąc w JO przez te kilka lat, miałem udział praktycznie we wszystkim, co się przez ten czas działo. Członek Szkoły Wiedzy, a później ponowny jej współzałożyciel, opiekun zakonnego fanpage'a, uczestnik zebrań, które pomagały JO w cięższych okresach. Zajmowałem się również rzeczami, których kompletnie się nie spodziewałem.

    Nawet trafiło mi się dwoje Padawanów 😉 Z jednym, Azirem, współpraca do dzisiaj układa nam się bardzo fajnie. Druga Padawanka niestety zniknęła zaraz po zaprzysiężeniu."

    JA: Patrząc z perspektywy czasu, po tylu latach, jakie są Twoje odczucia odnośnie "klimatu" Jedi Order? Czy aktualnie poleciłbyś innym dołączenie do organizacji?

    Petrus: "JO ma w starwarsowym fandomie długą tradycję, chociaż nie zawsze byliśmy w fandomie widoczni. Klimat także jest u nas wyczuwalny w różnym stopniu, w zależności od aktualnej sytuacji
w JO czy nastrojów jego członków. Jak wszędzie, tak i u nas jest raz lepiej raz gorzej, ale cały czas pozostajemy bardzo zaangażowani we wszystko to, co dzieje się w „Odległej Galaktyce”. Między innymi dzięki temu tworzymy tę wyjątkową, gwiezdnowojenną otoczkę 😊 Na pewno warto do nas dołączyć 😊"

    JA: Jeśli pozwolisz, chciałabym zahaczyć o jeszcze jeden temat, nieco odbiegający od Polanki, natomiast mający jak najbardziej związek bezpośrednio z Tobą. Jakiś czas temu zaprosiłam Cię na audycję na radyjko "Muzyczny Beat FM".
Z początku byłeś jedynie słuchaczem, natomiast później, podobnie jak ja, dołączyłeś do jej prezenterów. Wiem też, że wcześniej miałeś już okazję prowadzić audycję na innych radiach: "Radiu Bez Barier" oraz "Radiu Pełnosprytni", które już nie istnieją. Co skusiło Cię, żeby rozpocząć całą tą przygodę z radiami, w roli prezentera?

    Petrus: "Wyglądało to całkiem podobnie, jak teraz z Tobą i „Muzycznym Beatem”. Lata temu, grono moich przyjaciół miało swoje radyjko (najpierw „Radio Bez Barier”, potem „Pełnosprytni”), na którym się bawili i na które również zostałem zaproszony.

    Na przestrzeni lat udało mi się poprowadzić tam parę audycji (najczęściej w duecie z innymi prezenterami. Ja wybierałem muzykę, oni ogarniali stronę techniczną)."

    JA: Uczestnicząc w Twojej audycji, miałam okazję poznać kilka przykładów muzyki, która jest Ci bliska i której słuchasz na co dzień. Czy zechcesz podzielić się informacją, jakie gatunki muzyczne są tymi, których słuchasz najczęściej
i dlaczego akurat te? 

    Petrus: "Na pewno tak zwana „muzyka celtycka” - pochodząca z (albo nawiązująca do) Irlandii lub Szkocji). Dla mnie wszystko zaczęło się od Enyi. Uwielbiam ją odkąd pamiętam 😊 Z czasem zacząłem poznawać innych wykonawców polskich
i zagranicznych, grających w podobnym stylu:
Beltaine, Carrantuohill, Clannad, Celtic Women, Runrig.

    Przy okazji zagłębiłem się w historię tego nurtu muzycznego, która jest dosyć bogata.

    Oprócz „Celtyku”, bliska memu sercu jest muzyka Gregorian (profesjonalni chórzyści śpiewający covery światowych przebojów oraz własne kompozycje w stylu XIII-wiecznych mnichów), Enigma, Era. Lubię piosenk, które mają jakieś przesłanie, opowiadają ciekawą historię, przekazują jakieś emocje. Josh Groban, Leonard Cohen, Kenny G., Smokie, Budka Suflera, Dżem, Perfect, Lady Pank, Wodecki, Rynkowski, Grupa Pod Budą. To moja muzyka."

    JAPolanka, przygoda z radiami, a nawet Twój pies: Buddy. Czy jest jeszcze coś, co należy do Twoich bliskich zainteresowań, a czym chciałbyś się podzielić?

    Petrus: "Na pewno książki 😃 Zwłaszcza fantastyka, fantasy (Tolkien od zawsze i na zawsze!) i historyczne. Lubię też kryminały z Sherlockiem Holmesem oraz te autorstwa Joanny Chmielewskiej.

    Odkąd pamiętam wolałem książki od, na przykład, gier komputerowych. Ja mogę się obyć bez wielu rzeczy: mogę nie mieć internetu, telewizora, komórki...ale nie mając książek zanudziłbym się na śmierć 😃"

    JA: Na zakończenie... Czy jest jeszcze coś, co chciałbyś dodać od siebie, wspomnieć o czymś? Ewentualnie, czy masz jakieś pytania, bądź uwagi do mnie? Jeśli tak, śmiało. 😊

    Petrus: "Uwag nie mam żadnych, a wszelkie pytania pozostawiam na MÓJ wywiad z TOBĄ na Polance 😃 Po tym, co mi przygotowałaś tutaj, uznałem, że miło będzie się zrewanżować w podobny sposób. Także bądź czujna ^^"

    Podsumowując: Jesteś, że tak to ujmę, wrażliwą "duszyczką", pochłoniętą przez swoje pasje i bardzo oddaną Polance, ale znajdujesz też czas i chęci na pozostałe zainteresowania, w tym pracę na rzecz JO oraz wszelkie nowe wyzwania, czy projekty, jak na przykład twoja przygoda z radiami. Podobnie jest w przypadku muzyki, której wiele przykładów podałeś, a z którymi z całą pewnością, prędzej, czy później się zapoznam (jestem ciekawska, nic nie poradzę 😋). Dodatkowo, widzę, że również w kwestii doboru lektur jesteś dość wybredny, a bez nich (książek) to dla Ciebie jak bez ręki... 😉

    Wierzę, że mając takiego autora, Polanka przetrwa jeszcze (przynajmniej!) drugie tyle, co do tej pory! ^^ Oby nigdy nie zabrakło Ci weny i tej pasji, którą masz w sobie, a z całą pewnością tak będzie. 😉 

    Z mojej strony bardzo dziękuję Ci za poświęcony czas i udzielone liczne i bardzo szczegółowe odpowiedzi. Mam nadzieję, że nie zamęczyłam Cię nimi za bardzo... 😅