Gdyby ktoś się kiedyś zastanawiał, jakie są możliwości skutków "ubocznych", słynnych "rodzinnych awantur", jedną z nich może okazać się niesamowita inspiracja do stworzenia dzieła literackiego, na które zapewne mało kto by się odważył... poza socjopatą.
Dlaczego "odważył"? Otóż, wyobraźcie sobie sytuację, kiedy Wasze najmłodsze dziecko, najmłodszy tekst, pełen (dla niektórych) herezji, spaczonego podejścia do świata i większości tematów, oraz, nie raz zahaczający o "obrazę uczuć" (w tym) religijnych, gdzie główny bohater (czy, jak w tym wypadku, bohaterka) jest Twoim odwzorowaniem, wypływa na światło dzienne.
W takiej sytuacji, pierwsze co przychodzi na myśl przy próbie wyobrażenia sobie skutków tego "wypłynięcia" jest podobnie słynny, przysłowiowy "tłum z widłami", czekający na każdym kroku. Dlaczego więc to robię? Ponieważ, uznałam, że ktoś w końcu powinien, a skoro tak, to... dlaczego nie ja, skoro wiem, o czym mówię?
"Socjopatka" jest historią o tym, jak może wyglądać "codzienne" życie kogoś o osobowości socjopatycznej, osadzoną w bliskich mi klimatach kryminalno-detektywistycznych, w której część scen, wydarzeń i dialogów miało miejsce w rzeczywistości, na przestrzeni wielu różnych lat, przeplatanych z tymi, które zostały stworzone wyłącznie na potrzeby historii.
"Całkowicie teraz przemoczone, brudne, już nawet częściowo rozłożone ciało chłopca,
spoczywało aktualnie na trawniku, tuż pod jednym z okien, przez które co rusz wyglądała
kobieta, w tej akurat chwili usilnie i dokładnie czyszcząca parapet.
Ludzie lubią sensacje, tak było zawsze i zawsze tak będzie. Głupotą było zakładać,
że kiedykolwiek podobne odkrycie nie ściągnie na siebie uwagi.
Chłopiec w chwili śmierci mógł mieć najwyżej dziesięć lat, ubrany, jak to dzieci w tym
wieku, w zwyczajną koszulkę, spodenki i adidasy, wyglądał, jakby wracał prosto z boiska.
Pytanie, jakim sposobem znalazł się w studni, na dodatek - biorąc od uwagę sam zapach -
szamba, na terenie Plebanii?
Pierwsze podejrzenie (bo jakże by inaczej) padło na najbliższe otoczenie, w tym
wypadku duchownego. Jednakże, chyba wszyscy obecni jednogłośnie uznali, że w tym
wypadku trzeba spojrzeć nieco dalej, kiedy chwilę później, w towarzystwie jednego z
mundurowych, z wnętrza plebanii wyszedł młody ksiądz… który chyba nie do końca oficjalnie
był księdzem.
Nie mógł być wiele starszy ode mnie, ubrany w ciemne spodnie i koszulkę,
dość ciekawie zbudowany, o kruczo-czarnych włosach i niewielkiej brodzie, tego samego
koloru. Aż dziw, że ze wszystkich możliwych opcji wybrał akurat Kościół.
Sądząc po minie, był równie zaskoczony moją obecnością tutaj, jak ja jego.
- To jest Patryk, syn miejscowego Biskupa. To on znalazł ciało i wezwał nas na
miejsce. - wyjaśnił nam policjant, wychodzący u jego boku.
Cofam, co mówiłam, akurat tego się nie spodziewałam. Moje zdumienie szybko
przerodziło się w uznanie. Wygląda na to, że jednak są jeszcze na tym świecie duchowni,
którzy jakkolwiek uszanowali fakt, że chcąc przewodzić Kościołowi i należącym do niego
rodzinom, sami powinni ją posiadać."
~ "Socjopatka" - fragment.
Sam tekst znajduje się obecnie u mojej nowej, ulubionej recenzentki, krytyczki i opiniodawcy. Jak tylko wróci, po korekcie zostanie wysłana do wydawnictwa. Czuj się delikatnie poganiana...😉
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz