Z okazji walentynek - święta tak samo bezsensownego, jak jego nazwa - jedna z Naszych członkiń zorganizowała pewną ciekawą zabawę. Jednym z zadań dla uczestników było opisanie miejsca, w które chciałoby się polecieć z ukochaną osobą. Ja wykonałam to zadanie w formie, która odpowiadała mi najbardziej - czyli ficka. :)
Jest to chyba najkrótszy fick obsadzony w realiach Gwiezdnych Wojen, jaki kiedykolwiek napisałam, za to dość zabawny. ^^
"Miejsce"
Szłam spokojnym krokiem, pod murami Akademii, przez wydeptaną ścieżkę, którą raczej trudno było nazwać trawnikiem. Z głową spuszczoną w dół, byłam tak zajęta czytaniem newsów z holonetu, że o mało nie wpadłam na tego, do którego od kilku dni wzdychała znaczna większośc Pań z Zakonu. Musiał być tego świadomy, bo kiedy w ostatniej chwili, uprzedzona przez Moc, podniosłam głowę i zatrzymałam się, w Jego oczach było widać istkierki zaciekawienia, ale i... rozbawienia. Widać, uważał, że i we mnie ma fankę. Jednak nie miałam czasu, ani ochoty uświadamiać mu, jak bardzo się myli.
- Wybacz, nie zauważyłam Cię. - powiedziałam spokojnym, opanowanym głosem.
Ten zaśmiał się krótko.
- No co Ty? Poważnie? A doszły mnie słuchy, że w tej Akademii chyba nie ma kobiety, która by mnie nie zauważyła? - powiedział, uśmiechając się, o wiele zbyt śmiało.
Dobra, tego już za wiele, jednak go oświecę - pomyślałam, mrużąc lekko oczy.
- Być może, ale nie ja. - powiedziałam krótko i wyminąwszy Go, ruszyłam w swoją stronę.
Nie zaszłam jednak daleko, gdyż usłyszałam cicho wzywane moje imię, piskliwym, nieco podekscytowanym głosem, który dobrze znałam. Odwróciwszy się w jego kierunku, zobaczyłam Kasandrę, która siedziała w cieniu murów, wodząc spojrzeniem za Naszym nowym gościem. Podeszłam do Niej i na wyraźną zachętę przyjaciółki, usiadłam obok. Czekałam na jakąkolwiek reakcję z jej strony, która zdradziłaby mi, w jakim celu mnie wezwała. Dziewczyna jednak siedziała bez słowa, wzdychając raz za razem i niemal porzerając wzrokiem bruneta, na którego chwilę temu o mało nie wpadłam.
- Eh, Kasandro - zaczęłam, unosząc oczy ku niebu. - Czyżbyś nadal snuła marzenia z Naszym gościem i Tobą w roli głównej?
- Taaak! - odpowiedziała rozanielona.
- No nie wierzę... W Galaktyce tyle osobników płci męskiej, a Wy wszystkie uwzięłyście się akurat na Niego?
- Ty nie? - zapytała, odwracając ku mnie oczy.
- Nie jestem zainteresowana. - odpowiedziałam, obojętnym głosem, wzruszając przy tym ramionami.
Kasandra chwilę mierzyła mnie spojrzeniem, po czym również wzruszyła obojętnie ramionami i wracając do śledzenia wzrokiem chłopaka, rzuciła:
- Mniejsza konkurencja. Tak się zastanawiam... gdzie chciałabym z nim polecieć na Naszą pierwszą randkę...
- Umówiłaś się z nim?!
- Niee, no co Ty, ja? Ale pomarzyć chyba można?
- To zawsze można. - przyznałam, powstrzymując cisnący sie na twarz uśmiech.
- A ty? Gdzie chciałabyś polecieć?
- Z nim? Nigdzie.
- A z kimś innym?
- W moich planach na to stulecie nie ma żadnych randek. - odparowałam.
- Oh, Resmi, daj spokój! - wykrzyknęła, znów patrząc na mnie - Wymień mi jedno miejsce, w które chciałabyś polecieć. Nie musi to być randka, ale miejsce musi być klimatyczne.
- No cóż... - zastanowiłam się chwilę, a Kasandra, jak zwykle ciekawska, wyczuwając budowane napięcie, przysłuchiwała się bacznie - Kiedy byłam na Naboo, zarówno wtedy, gdy szukałam siostry, jak i podczas jednej z nieplanowanych misji, miałam okazję odwiedzić jeden z tamtejszych wodospadów. Piękny, kolorowy krajobraz... - zamknęłam oczy, zatapiając się w tym wspomnieniu - Było tam kilka wodspadów, piękna, zielona łąka, pachnąca kwiatami i czyste, błękitne niebo. Zamknęłam wtedy oczy i wyobraziłam sobie, jakby to miejsce wyglądało w nocy, w świetle księżyca. Moc najwyraźniej postanowiła mi to podpowiedzieć, bo ujrzałam w głowie... to miejsce, ale znacznie piękniejsze. Trawa już nie była zielona, co jest oczywiste, jednak księżyc, który w pełni wisiał nad całym obrazem nadawał temu widokowi takiego piękna, że miałam ochotę zatracić się w tym obrazie. Łąka, dźwięk wodospadów, gwiazdy i księżyc zaraz nad głową... do szczęścia brakowałoby tylko... - otworzyłam oczy i spojrzałam na przyjaciółkę, która z iskierkami uwielbienia czekała na dalszy ciąg.
- Brakowało czego? - podjęła po chwili ciszy.
- Nie czego, a kogo - uśmiechnęłam się.
- Ooo! - wykrzyknęła z tym swoim dziwnym, dociekliwym uśmieszkiem - kogo takiego?
- Po prostu kogoś. - powiedziałam, a uśmiech Kasandry nieco zbladł - Kogoś, z kim możnaby tam wtedy być i pochłaniać ten piekny widok.
- Pewnie kiedyś ktoś taki się znajdzie - powiedziała łagodnie, uśmiechając się do mnie miło.
- Może. A może nie. - uśmiechnęłam się - Póki co, jestem zajęta służeniem Galaktyce - mrugnęłam do niej porozumiewawczo i wstałam.
Kasandra, wiedząc, że rozmowa została zakończona, wróciła do swojego poprzedniego zajęcia. Widząc, że znów zatraca się w marzeniach, westchnęłam głośno.
- Kas, wybacz, że to mówię, ale... - zatrzymałam się na chwilę i kiedy już byłam pewna, że ta mnie słucha, kontunuowałam - Lepiej dla Ciebie, jak dasz sobie z nim spokój. Wiesz... słyszałam, że umówił się już z Mistrzynią Sharon.
Na dźwięk imienia Mistrzyni, Kasandra zrobiła smutną, zmartwioną minę.
- Co powiesz na kubek gorącej czekolady? - zaproponowałam, gestem głowy wskazując wnętrze Akademii.
- A wiesz... - rzuciła znów okiem na swój niedawny obiekt zainteresowań, by zaraz ponownie spojrzeć na mnie - Bardzo chętnie.
Wstała energicznie i razem poszłyśmy w kierunku drzwi frontowych.
- Ale ja i tak będę sobie o nim marzyć - usłyszałam cichy szept dziewczyny, kiedy wchodziłyśmy już do środka.
O Mocy...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz